O masce do włosów Kallos Latte

Maskę do włosów Kallos Latte planowałam wypróbować już bardzo dawno temu. Niestety było mi z nią jakoś nie po drodze i dopiero w sierpniu tego roku trafiła w moje ręce. Od razu zabrałam się za jej użytkowanie i teraz przyszedł czas na przedstawienie mojej opinii o tej masce. Jeśli jesteście ciekawi co o niej sądzę to zapraszam do poczytania :) 


Maska ma intensywny, słodki mleczno-waniliowy aromat. Jest on naprawdę mocny i po zastosowaniu kosmetyku przez długi czas wyczuwam go na włosach. Konsystencja produktu jest gęsta, zbita i przypomina mi galaretkę (trzęsie się gdy poruszamy opakowaniem). Nie sprawia problemów z aplikacją maski na włosy. Wydajność kosmetyku określiłabym jako bardzo dobrą. Maskę stosuję raz w tygodniu od prawie dwóch miesięcy. Pozostała mi jeszcze około połowa opakowania. Samo opakowanie to przezroczysty, plastikowy słoiczek z białą nakrętką. Szata graficzna jest prosta, bez zbędnych udziwnień. Na opakowaniu znajdziemy podstawowe informacje o produkcie w kilku językach, sposób użycia, skład i datę produkcji oraz termin ważności. Jeśli chodzi o skład produktu to jest on krótki, aczkolwiek według mnie całkiem ok. Znajdziemy w nim alkohol cetylostearylowy (emolient tłusty tworzący warstwę ochronną), sól amoniową (ułatwia rozczesywanie włosów, zapobiega ich elektryzowaniu się), zapach, kwas cytrynowy (reguluje pH kosmetyku, ma też działanie konserwujące), glikol propylenowy (ułatwia przenikanie substancji aktywnych z kosmetyku), proteiny mleczne (nawilżają i odżywiają), alkohol benzylowy (konserwuje, może poprawiać konsystencję produktu oraz wzbogacać zapach) oraz kilka silikonów. Taki krótki skład sprawia, że kosmetyk jest niezwykle plastyczny - można go ubogacać wedle uznania np. olejami. Ja na razie stosowałam maskę bez dodatków, ale zamierzam dodawać do niej olej ze słodkich migdałów, który kochają moje włosy.
Skoro omówiłam już techniczne aspekty maski i skład to pora na opinię o rzeczy najważniejszej, czyli działaniu. Maska Kallos Latte naprawdę dobrze nawilża i odżywia włosy. Po zastosowaniu są mięsiste, miękkie i gładkie. Dociąża pasma, ale nie przeciąża ich. Nie powoduje ich puszenia (chyba, że będziemy stosować ją zbyt często, bo to typowa maska proteinowa, a proteiny w nadmiarze mogą puszyć włosy, a nawet je przesuszać). Maskę zazwyczaj trzymam na wilgotnych, osuszonych ręcznikiem włosach ok. 10-15 minut. Jestem zadowolona z działania tej maski. Dla bardzo wymagających włosów może być za słaba, ale wtedy (jak pisałam powyżej) można ją uzupełnić dodatkowymi składnikami według własnych upodobań i stworzyć autorską kompozycję kondycjonującą kosmyki. 


Tę maskę kupiłam w drogerii internetowej iperfumy.pl za ok. 7 zł. Ma pojemność 275 ml. Dostępna jest też w większym opakowaniu. Można dobrać do niej szampon. Być może i na niego się pokuszę. Natomiast z samych masek marki Kallos planuję zakup jeszcze wersji: borówkowej (z ekstraktem z awokado, regenerującej), wiśniowej (nawilżającej), aloesowej (również nawilżającej), omega (z kompleksem omega-6 i olejkiem z orzechów makadamia, odżywczej) oraz z proteinami jedwabiu (i oliwą z oliwek, wygładzająco-nawilżającej). Na razie jednak będę powoli zużywała tą, którą posiadam, czyli Latte, a kolejne kupię z czasem. Chciałoby się wszystkie na już, ale wiem, że wszystkiego na raz używać się niestety nie da. Chyba, że można by je wszystkie zmieszać ze sobą? ;)



Znacie maskę do włosów Kallos Latte? Jak się u Was sprawdza? A może chcecie ją wypróbować? Jakie maski marki Kallos polecacie?



Komentarze

  1. Tej nie miałam jeszcze okazji używać, ale miałam bananowego Kallosa i miło go wspominam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam wiele wersji i żadna poza zapachem jakoś mnie nie zachwyciła. Nie robią absolutnie niczego z moimi włosami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam bananową i używam ją raczej jako odżywkę. Na Latte mam chrapkę i jak banan mi się skończy to na pewno po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Używana niezbyt często podpasowała moim włosom ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maski od Kallos uwielbiam, mają tak fenomenalne zapachy, że szok. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. 7zł za 275ml to troszkę się nie opłaca, zwłaszcza, że ceny Kallosów to zwykle 8-11 zł za 1000ml.
    Mimo to, troszkę się zastanawiam, nigdy nie widziałam właśnie tej wersji w większej pojemności.
    Fajnie, że się sprawdza, ja czaje się na wersję Keratin ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że lepiej opłaca się duże opakowanie, ale ja nie byłam pewna czy maska się u mnie sprawdzi, więc wolałam mniejszą pojemność :)

      Usuń
  7. Mam ją ale przez wakacje ją odstawiłam :)

    I am Journalist

    OdpowiedzUsuń
  8. Testowałam kiedyś te maski ale niestety się nie sprawdziły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Latte to moja ulubiona wersja :P

    OdpowiedzUsuń
  10. NIgdy ich nie używałam. Może kiedyś się na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam kiedyś dużą litrową wersję Latte Crema, nie wiem czy to to samo, ale lubiłam ;) teraz mam odlewkę aloesowej i też się sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja lubię tą wersję, tak samo jak bananową, arganową i keratynową. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam i byłam bardzo zadowolona. Zapach cudowny. Osobiście chyba ją źle stosowałam ponieważ narzekałam na jej małą wydajność, ale pewnie przesadzałam z ilościa. Na pewno kupię ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię maski Kallos, ale tej jeszcze nie próbowałam. Z tych co używałam najbardziej przypadła mi do gustu arganowa.

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie z tego co pamiętam to średnio chyba się sprawdziła :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam tę maskę, ale jakoś nieregularnie jej używam, wiec ciężko stwierdzić czy daje jakiś efekt .. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli masz jakieś pytanie - pisz śmiało, odpowiem pod Twoim komentarzem :)

Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na gromadzenie danych osobowych zawartych w komentarzu takich jak np. nick, imię i nazwisko, adres e-mail. Dane te nie będą wykorzystywane przez Administratora Bloga. Więcej informacji znajdziesz w zakładce "Polityka prywatności".

Zapoznaj się z Polityką prywatności.